Dlaczego sprytna i jak samej udało mi się siebie wykończyć

Gdy zaczynałam prowadzić Smart Nest wydawało mi się, że muszę być absolutnym wzorem domowego ogarnięcia. Oczywiście nie perfekcji, ale jednak osoby, która naprawdę sprawnie prowadzi dom, nie wydaje pieniędzy bez sensu i jest bardzo dobrze zorganizowana. Przede wszystkim nie chciałam robić z tego miejsca bloga parentingowego, bo po prostu tego nie czuję. Mimo, że zdania nie zmieniłam dziś mogę śmiało powiedzieć, że Sprytna Pani Domu w przeważającej większości Basi, jest po prostu mamą.

Załamanie to nie grzech

To nie jest tak, że te wszystkie cechy nie są moje. W dużym stopniu mogę dumnie przyznać, że jestem całkiem nieźle ogarnięta. Nie zmienia to jednak faktu, że czasem płaczę, wściekam się i załamuję ręce. Nie mam na nic siły, nie sprzątam i nie gotuje.

Ostatnio dopadł mnie taki właśnie dłuższy czas. Ku rozpaczy moich bliskich niestety uprzykrzył nam wszystkim życie. Niektóre z Was na pewno wiedzą, że oprócz naszego skrzata mamy też skrzata aniołka. Mimo, że pojawił się w naszym życiu już ponad dwa lata temu, wciąż wracają do mnie bardzo złe chwile i nadal trudno mi pogodzić się z jego stratą. Na początku myślałam, że jeśli szybko będziemy mieli kolejne dziecko to wszystko się łatwo ułoży i nie będę czuła bólu z taką intensywnością. Tak niestety nie jest…

Piszę o tym teraz i będę pisać, bo dopiero niedawno dojrzałam do mówienia o tym całkiem otwarcie. Do tej pory swoimi uczuciami dzieliłam się tylko z bliskimi. A dziś zyskałam siłę i pewność, że moje słowa mogą pomóc innym dziewczynom w takiej sytuacji. Wiem już też, że najważniejsze to dać sobie czas. Ja tego nie zrobiłam i rzuciłam się natychmiast w działanie. Szybko założyłam bloga, wysprzątałam dom i wyrzuciłam masę rzeczy. Zaczęłam robić zdjęcia, uczyć się WordPressa, chodziłam na akupunkturę, długie spacery, zdrowo jadłam i jednym zdaniem prowadziłam „projekt powrotu do normalności”.

daj sobie czas

Daj sobie czas i zwolnij

Jestem zadaniowa i tego prawdopodobnie nie uda mi się nigdy zmienić. Ale dziś wiem, że nie powinnam narzucać sobie takiej dyscypliny. Tak bardzo się „ciśnieniować” i wymagać od siebie natychmiastowych zmian. Może to dlatego, że w tym roku kończę 30 lat, ale zaczynam pomału czuć zmęczenie swoim podejściem do życia. Od zawsze ciągle się gdzieś spieszę, ciągle za czymś gonię i wiecznie myślę, że „muszę”.

Absolutnie nie stanę się teraz całkowicie wyluzowaną, latającą w obłokach zwiewną kobietką, bo taka skrajna zmiana też nie byłaby dobra. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że tę potrzebę zmiany uświadomiło mi wykańczanie naszego nowego mieszkania. Znów narzuciłam sobie ile powinien zająć nam cały remont i kiedy najpóźniej się wprowadzimy. Gdy przez sprawy, na które zupełnie nie mam wpływu wszystko się przesunęło, mi naprawdę świat znów runął w gruzach.

Wiem, że to może wydawać się śmieszne, ale ja ten remont traktowałam jak moje dokonanie, coś co mi wyjdzie za pierwszym razem i będę mogła być z tego dumna. Przez złość i inne skrajne emocje sama wprowadziłam się w stan depresji i dużych problemów zdrowotnych. Nagle wszystkie te wydarzenia sprzed dwóch lat wróciły z takim impetem, że momentami nie miałam siły wstać z łóżka. Mam małego skrzata więc jakoś musiałam sobie poradzić. Mało pisałam, a więcej myślałam. Dzięki tym przemyśleniom doszłam do kilku bardzo ważnych dla bloga wniosków.

Blog jest dla Was i dla mnie

Blog dał mi siłę do walki i stał się odskocznią od złego. Tak naprawdę dzięki niemu się podniosłam i zaczęłam walczyć. Dzięki niemu też nabrałam siły i pojawił się nasz ukochany skrzat Ludwik. A skrzat Staś jest z nami na pewno codziennie i dziś mówi mi „mamusiu zwolnij, a na pewno będzie nas jeszcze więcej”. Chcę być mamą i znajdować czas na swoje pasje i pracę. To się chyba nigdy nie zmieni.

I tak Sprytna Pani Domu to nie jest kobieta, która ma wszystko gdzieś, ani taka która dąży do perfekcji. To taka zwykła dziewczyna, która chce być szczęśliwa nawet gdy jest ciężko. Taka, która akceptuje trudności, ma realne oczekiwania, potrafi odpuścić, dba o siebie i swoje zdrowie, znajduje czas na przyjemności, mierzy siły na zamiary, jest szczera wobec siebie i innych, uczy się na błędach – nie tylko swoich, nie napina się i potrafi prosić o pomoc. Nazwałam się sprytną, bo żeby to wszystko osiągnąć potrzeba czasem nie lada gimnastyki. Chciałabym, by Smart Nest był miejscem, w którym pokazuje Wam swoją drogę i gdzie Wy znajdujecie inspiracje, nadzieję i wsparcie. Dla mnie blog jest treningiem osobowości, spowiedzią i motywacją, a przy tym też wielką pasją i nauką.

Dziękuję, że jesteście <3

Jeśli dopiero się poznajemy to koniecznie musisz zobaczyć jeszcze kilka sprytnych miejsc:

  • zacznij tutaj czytając moje najbardziej popularne wpisy
  • zaobserwuj mój instagram, gdzie zobaczysz moje mieszkanie, gotowanie i jak ogarniam skrzaty
  • polub fanpage, bo to tam zawsze daję znać o nowych wpisach
  • zapisz się na newsletter i odbierz darmowy, sprytny prezent
  • zostań spryciulą i dołącz do grupy Sprytne Panie Domu
  • a na koniec skocz na Sprytne Zakupy

O innych moich przemyśleniach możesz przeczytać także tutaj:

Zobacz także

21 komentarzy do wpisu „Dlaczego sprytna i jak samej udało mi się siebie wykończyć”

  1. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie, co tak w głębi serduszka czujesz, ale to, że o tym piszesz, jeszcze bardziej mnie utwierdza w przekonaniu, że jesteś autentyczna, masz swoje gorsze chwile i po prostu nie jesteś przede wszystkim blogerką, a kobietą – taką jak każda z nas 🙂

  2. Wydaje mi się Basiu, że przeszłości nie da się odciąć. Przeszłość to my, to nasze doświadczenia. Jesteśmy sumą tych doświadczeń. Oczywiście można zająć czymś głowę. Sprzątać, blogować czy tam podróżować. Jak kto woli, ale i tak pewne problemy powracają. Chyba trzeba się z nimi nauczyć żyć. Przynajmniej ja wiem to ze swojego doświadczenia,
    Wasza Strata to bolesne doświadczenie, nawet ciężko mi sobie to wyobrazic. Wiem tylko, że moja babcia straciła dwudziestoletniego syna, który zginął w wypadku. Ona żyła normalnie, ale nigdy o tym nie zapomniała…

    • Oczywiście, że nie da się zapomnieć i myślę też, że nie powinniśmy próbować. Wiele rzeczy dzieje się w naszym życiu “po coś”, nawet jeśli są okrutne. Dla mnie nasz synek zawsze będzie przy nas, bez względu na to co będziemy robić i gdzie <3 A z tego co złe trzeba zrobić coś dobrego.

  3. fajnie,że jest ten blog – uświadamia, że jest nas więcej…może razem sprytnie zwolnimy?ja już mam zadyszkę od tego nieustannego biegu;( trzymaj się

    • Oj zwolnijmy, bo często same napędzamy takie niepotrzebne presje i pretensje wobec samych siebie. W większości przypadków gdy się na trochę legniesz na kanapie albo po prostu odpuścisz i nie bedziesz brać na siebie zbyt dużo świat się nie zawali 🙂

  4. Basiu, nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co tak naprawdę przeżywasz, ale podziwiam Cię za to, że jesteś w stanie się podzielić swoimi uczuciami. Jestem zainspirowana Twoimi wpisami 🙂
    Powodzenia!

  5. Oj Basiu, skad ja to znam? Ojojam cię i przytulam. Mam podobną manię działania. Niestety, ale niej znaczy więcej, rónież w ogarnianiu życia, rodziny i codzienności. Nie bądź dla siebie zbyt surowa, jakbyś potrzebowałam gadki lub kawki, wiesz gdzie mnie szukać 🙂

  6. Skądś to znam: robienie kilku rzeczy naraz i każde jest traktowane jak wyzwanie i ma najwyższy priorytet. Ostatnio uczę się odpuszczać. Nadal dużo robię, ale szukam spokoju i oddechu w sobie. Nie mogę jednak porównać swojej sytuacji do Twojej, bo to nadużycie. Nie będę dawać rad, pozostaje mi tylko życzyć powodzenia, wytrwałości i zrobienia w sobie miejsca na dobre rzeczy 😉

  7. Wzruszający wpis… Ogromnie mi przykro z powodu Twojej starty i jednocześnie podziwiam Twoją siłę. Obyś, jak najczęściej pamiętała, by być dla siebie dobra 🙂

  8. W trudnych chwilach warto jest sie czymś zająć, ale co ważniejsze, należy dać sobie czas, na dojście do siebie. Na pogodzenie sie z sytuacją, odejściem ważnej dla nas osoby. Lepiej przeboleć to później niż wcale, wiec pamiętaj, że i dla Ciebie nie jest na to za późno, choć innym może wydawać sie to “już śmieszne”. 🙂

Dodaj komentarz