Zrobienie listy rzeczy do zrobienia czy listy obowiązków wydaje się być bardzo proste. Ba wręcz banalne. I ja kiedyś też wychodziłam z tego założenia. Robiłam całe mnóstwo list tylko nic z tego nie wynikało. Najlepiej oczywiście wychodziły mi listy zakupowe.
Po latach praktyki moja wielka pasja do robienia list nie zmalała, ale za to ewoluowała do dużo efektywniejszej metody organizacji. Dziś używam list do konkretnych celów i nie spisuje już rzeczy, które wiem, że nigdy nie dojdą do skutku.
Listy to-do czyli stawiaj na realne plany
W punktach najlepiej jest wypisywać te rzeczy, które planujemy zrobić w najbliższym czasie. Może to być jeden dzień czy maksymalnie tydzień. Dłuższe plany lepiej jest umieszczać w plannerze, kalendarzu czy tak jak ja np. w bullet journal. Nie musimy do nich zaglądać codziennie. Wystarczy raz na tydzień z większych “projektów” wypisać mniejsze na liście to-do i po kolei realizować swoje założenia. Codzienne patrzenie na ilość zadań na dłuższy okres dla mnie jest przytłaczające. Zamiast tego wolę skupić się na działaniu i krok po kroku dążyć do celu.
Od zawsze najprzyjemniejsze w robieniu list było dla mnie odkreślanie kolejnego, zrobionego zadania. Gdy wypisywałam nie wiadomo ile obowiązków, te listy tylko pałętały się po domu. Długo nie zrealizowana lista najczęściej gdzieś ginęła, a ja zapomniałam o tym co było do zrobienia.
Teraz mam na stole zawsze jeden notatnik do robienia takiej listy. Ten który widzisz na zdjęciu pochodzi ze sklepu Ogarniam Się. Lubię gdy moje narzędzia do organizacji są też estetyczne, dlatego swoje cele zapisuję w takich notatnikach, a nie na zwykłych kartkach. Moim zdaniem to nie tylko ułatwia „niezgubienie” listy, ale także uprzyjemnia codzienne obowiązki.
Sprawy codzienne
Dla mnie listy to-do sprawdzają się najlepiej w realizacji domowych obowiązków. Każdego wieczora, albo prawie każdego robię sobie listę tego co mam zrobić następnego dnia. Dzięki temu rano od razu zaczynam działać. Jeśli na liście są rzeczy, które muszę załatwić poza domem, po prostu zabieram listę ze sobą, by o niczym nie zapomnieć.
Oczywiście istnieje całe mnóstwo aplikacji, czy choćby zwykły notatnik w telefonie gdzie można zrobić listę to-do. Ja jednak jestem z jakiegoś powodu bardzo analogowa i chyba po prostu lubię pisać na papierze. Nawet wpisy blogowe zanim trafią na komputer rozpisuję w punktach w specjalnym notatniku.
Mimo mojego zamiłowania do papieru testuję ostatnio kilka aplikacji na telefonie. Na razie żadnej nie udało się skutecznie podbić mojego serca, ale może wkrótce pokażę Wam jakie mam na ten temat przemyślenia i być może jakieś rekomendacje.
Master trick czyli co zrobić, żeby zrobić
Robiąc codzienne listy i doskonaląc mój sposób realizowania działań nauczyłam się kilku rzeczy:
- Na liście to-do nie zapisuję dalekich planów
- Nie zapisuję każdego, nawet najmniejszego obowiązku, byle było co skreślić
- Zapisuję swoje przyjemności jak np. zrobić maseczkę (o tym nie jestem w stanie pamiętać)
- Używam list do „spraw do załatwienia poza domem”
- OKREŚLAM PRIORYTETY
Ostatni punkt to właściwie klucz do realizacji zadań z takiej listy. Nie ma chyba lepszego sposobu niż zaznaczyć sobie co jest najważniejsze. Od tego zaczynamy, bo nawet jeśli reszta dnia z jakiegoś powodu nam się posypie jest duża szansa, że to co było priorytetem uda nam się zrealizować. Możesz to robić kolorem, podkreśleniem czy nawet naklejką. Pamiętaj także by tych priorytetów nie było za dużo. Dobrze się zastanów i zdecyduj co musisz zrealizować.
Ten sposób bardzo ułatwił mi codzienne funkcjonowanie. Kiedy tego nie robiłam często skupiałam się na rzeczach nieistotnych, a to co ważne odkładałam na później. Przez to coraz bardziej się denerwowałam, a ten stres powodował tylko niechęć do działania.
Dzięki listom i planowaniu jestem spokojniejsza, bardziej zorganizowana, a to co sobie założę, w znakomitej większości udaje mi się zrealizować.
Jeśli interesują Cię tematy organizacyjne koniecznie zobacz moje wpisy o planowaniu:
Też robisz takie listy to-do czy uważasz to za niepotrzebne? A może tak jak ja odczuwasz wielką satysfakcję gdy odhaczasz kolejne wykonane zadanie? Daj znać w komentarzu, jestem ciekawa jak Ty planujesz codzienne obowiązki.
Słyszałaś już o grupie Sprytnych Pań Domu? Nie? Chcesz być super zorganizowana, odpoczywać i realizować swoje pasje? Koniecznie się do niej zapisz klikając w tę grafikę. O tu, tu. Pod spodem 🙂
O jej, a myślałam, że tylko ja jestem takim stworzeniem, które musi zapisać sobie maseczkę czy jakiś drobiazg, żeby o nim nie zapomnieć w ferworze codzienności 😉
Listy są super, zwłaszcza listy papierowe.
Też mam aplikacje, ale ostatecznie wszystko kończy się w małym notatniczku na absolutnie wszystkie mysli, który zawsze mam gdzieś pod ręką albo w większym – docelowym w stylu bujo, choć bez obrazków.
Nie umiem nie planować, nie wiedziałabym za co się zabrać – rozgrzebałabym milion spraw i niczego nie skńczyła. A tak, jestem spokojniejsza i powoli brnę z życiem do przodu 😉
Dokładnie mam tak samo :)) Planowanie jest super i super jest mieć te wszystkie miejsca na notatki :)) Cieszę się, że jest nas na świecie więcej i że nie tylko ja czuję ten spokój właśnie dzięki organizacji. Wiele osób nie dostrzega jej zalet i uważają, że lepiej działać niż planować. Ale ja jestem pewna, że przy większej liczbie zadań nie da się nie planować, bo właśnie rozgrzebujemy wtedy wszystko i nie mamy nic 😉
Mam dokładnie to samo, też muszę sobie zapisać, żeby zrobić maseczkę, bo inaczej zapominam albo odkładam na później 🙂
No właśnie, bo kto powiedział, że przyjemności nie są ważniejsze od obowiązków :))) Maseczka u mnie zawsze na liście <3 😀
Uwielbiam robić plany i listy. Niestety bardzo często okazuje się, że nie zrealizowałam tego co chciałam. Teraz po prostu wypisuję rzeczy w kalendarzu rzeczy, które i tak będę robić w danym dniu, typu wyjście do lekarza, a z boku notuję to, o czym nie chcę zapomnieć i powinnam zrobić, powiedzmy kupić jedzenie dla kota. Staram się, żeby rzeczy, które powinnam zrobić było jak najmniej, wtedy są większe szanse powodzenia. No i większość spraw dzielę na kolory – związane z pracą, z przyjemnościami, z hobby, z życiem towarzyskim. Przyjemniej się wtedy skreśla, jak widzę – o w tym dniu, miałam tyle i i tyle przyjemności (a nie tylko praca i praca). 😀
No pewnie :))) Ja też lubię skreślać z listy przyjemności <3 Dziś miałam taki dzień, że równo pracowałam i odpoczywałam i zaliczam go zdecydowanie do baaardzo udanych. A jakiego kalendarza używasz?
Najzwyklejszego z marketu. 🙂 Tylko na każdy dzień mam całą stronę. I godziny wyszczególnione.
A czyli nie w kropki? Ja zaczynałam od zeszytu w kratkę, ale jak się przerzuciałam na Leuchtrum w kropki to jest to inna jakość :)))
Nie, same kropki się u mnie nie sprawdzają. 🙂 Tam pół strony to godziny (tam piszę konkretne rzeczy, których czasu nie zmienię), pół kropki (na to co jest do zrobienia w danym dniu, ale wszystko jedno, kiedy) i jest w porządku. Muszę mieć coś z godzinami, bo strasznie mnie drażni jak plany są wpisane niechronologicznie. I nie lubię weekendów tam zapisywać, bo niestety w weekendy są tylko kropki, bez godzin. A to już mi zaburza moją wizję. 😛
Ja już chronologicznie nic nie piszę, bo ze skrzatem nie ma reguły ;)) Mam listy zadań podzielone na działy, listy pomysłów, listy inspiracji, listy do nowych projektów i kalendarze publikacji. A z datami i godzinami to tylko spotkania 🙂
Ja właśnie zamówiłam Planner Pełen Czasu od Oli i nie mogę się doczekać kiedy będę tworzyć w nim swoje rozpiski 😉 Bullet journal zdecydowanie najlepiej się u mnie sprawdza 🙂
Ja też używam Bujo, ale tylko do spraw blogowych i zawodowych – tam mam wszyyystko. Ciekawa jest planera PSC 🙂 Póki co używam tradycyjnego Leuchtrum i on bardzo mi pasuje. Domowe rzeczy to planner miesięczny na ścianie w kuchni i takie szybkie listy do-do. A Ty jakiego zeszytu do Bujo teraz używasz?
Do tej pory miałam taki zwykły notes w linie. Sprawdzał się dobrze, ale teraz po bliższym spotkaniu z Planerem od Oli nie zamieniłabym go na nic innego 😉
Ja na razie pozostaje wierna Leuchtturm, ale może kiedyś, kto wie :)) Powodzenia w planowaniu :)))
Nie tworzę takich list, ponieważ na razie potrafię wszystko ogarnąć. Za to mój mąż jest mistrzem 🙂 Jego dzienna lista jest naprawdę długa 🙂
O jak fajnie :))) Mój mąż też robi listy, ale nie dzieli niestety mojej pasji do pięknych notatników tylko zapisuje wszystko na wszędobylskich karteczkach 😉
Basiu, a Ty masz moze jakis całoroczny planer z tego sklepu? Jakiś planero-kalendarz? Tak myślałam aby sobie kupić planer PSC, ale dać za niego prawie 100 zł…?Trochę dużo…
Kasiu mam nawet coś lepszego, bo można tego używać dłużej i właściwie zacząć i skończyć kiedy ma się ochotę. To jest miesięczny planner. My używamy go przyczepiając kartki do tablicy korkowej w kuchni, ale można też położyć go np. na biurku. Pisałam o nim tutaj: http://smartnest.pl/jak-planuje-miesiac/
Są też inne wzory, m.in. ten który widać na zdjęciu tytułowym. Jeśli zdecydujesz się do 18.11 to na hasło smartnest dostaniesz 10% zniżki :))) <3
Bardzo ładne zdjęcia 🙂
Dziękuję :))