Od momentu kiedy zostałam mamą, mam wrażenie, że ciągle za czymś gonię. Miewam jak nazywamy to z mężem “romantyczne wizje” na temat naszego życia i tego jak chciałabym, żeby wyglądało. Te wizje to oczywiście wpływ innych ludzi, którzy żyją w jakiś określony sposób. Taki, który mi się z wielu powodów podoba i który chciałabym zaadaptować u nas.
Nikt nie jest taki sam
Piszę to chyba przede wszystkim do mam, które dopiero zaczynają w macierzyństwo. Albo takich, które jeszcze bardziej niż ja, dały się zapętlić w potrzebę bycia konkretnym rodzajem mamy. Przeczytałam masę książek o dzieciach o różnym podejściu do macierzyństwa i rodzicielstwa. Od zawsze najbardziej bliskie było mi to rodzicielstwo bliskości właśnie. Podoba mi się też wiele rozwiązań, jak np. homeschooling czy dwujęzyczność i widzę w takich rzeczach dużą wartość nie tylko dla dzieci, ale też dla całej rodziny.
Obserwując różne rodziny i ich perypetie, zarówno takie żyjące w Polsce jak i za granicą zaczęłam mieć wrażenie, że wszyscy tak robią i tylko ja nie daję rady. Nie daję, bo np. zdecydowaliśmy się wysłać naszego starszego syna do przedszkola. Tak naprawdę nigdy na serio nie rozważaliśmy scenariusza, w którym ja na stałe nie pracuję i zajmuję się domem, dziećmi i ich edukacją. Jedak w mojej głowie rysowały się różne fantazje i ja sama ze sobą, musiałam dojść do kompromisu.
Czułam, że oczekiwania, które wobec siebie mam mnie przerastają. Było mi przykro i źle, że inni to potrafią a ja nie. Nawet nie mam siły pewnych rzeczy próbować. W końcu na szczęście do mnie dotarło, że po prostu nie jesteśmy tacy sami.
Nie chodzi tylko o energię i chęci
Nie wszystko jestem w stanie przeskoczyć. Mogę pić hektolitry kawy, być ninja organizacji, a to i tak nie sprawi, że dam radę zrobić wszystko.
W moim domu rodzinnym nie było nigdy pomysłów na edukację domową. Byliśmy z bratem we dwoje, z dużą różnicą wieku, a moi rodzice praktycznie zawsze pracowali. To nie było złe, ale było inne niż moje romantyczne wizje. Ja w macierzyństwie musiałam się uczyć wszystkiego sama. Moja mama nigdy na moich oczach nie przewijała maleństwa, bo to ja byłam jej najmniejszym maleństwem. Nigdy też nie widziałam jak w mojej rodzinie wychowuje się małe dzieci, bo jestem najmłodsza. A ponieważ mieszkam teraz w innym mieście, nie miałam możliwości być z mamą cały czas, kiedy sama mamą zostałam.
Są tego dobre i złe strony. Dobra jest taka, że musiałam sobie z wieloma trudnościami po prostu poradzić i to mnie bardzo zahartowało. Zła jest taka, że wielokrotnie czułam się najzwyczajniej w świecie samotna i bezradna. Teraz jest już inaczej. mam koleżanki, które też są mamami i mogę z nimi wymieniać doświadczenia. Mam też Was i myślę, że mimo innych początków, moja obecność w internecie poszła w stronę macierzyństwa, właśnie z potrzeby bycia z innymi mamami.
Nie mamy dziś czegoś co kiedyś tworzyło kobietę
Abstrahując od wielu negatywnych skutków ograniczenia działalności kobiet do bycia wyłącznie w domu, domy wielopokoleniowe i wspólna opieka nad dziećmi miały dobre strony. Dziś rodzimy w szpitalu, najczęściej pierwszy raz widząc poród dopiero na sobie. Wychodzimy ze szpitala do domu, z którego nasz partner za chwilę wyjdzie do pracy i zostajemy same. Zupełnie same, z czymś co dziś uważam, za największe kobiece wyzwanie.
Macierzyństwo jest dla mnie największym wyzwaniem, bo muszę bezwarunkowo poświęcić się komuś innemu. Dziecku, które ma inny temperament niżbym sobie życzyła i dziecku mającemu potrzeby kompletnie inne niż moje. O ile partnera sobie wybieramy i możemy świadomie podjąć decyzję czy chcemy iść przez życie z tą konkretną osobą, to charakteru dziecka nie możemy wybrać. Dla mnie na tym polega ta trudność. I na tym, że dziś jesteśmy z tym zupełnie same. Dodając do tego romantyczne wizje, mamy mieszankę iście wybuchową.
Dlatego nie daj sobie wmówić…
Nie musisz być mamą zawsze łagodną, zawsze wyrozumiałą, która nigdy nie podnosi głosu. Nie musisz karmić piersią jeśli nie chcesz, nie musisz nosić w chuście, nie musisz mieć drewnianych zabawek i jeśli wolisz masz prawo karmić dziecko łyżeczką…
Jedyne co musisz, to odnaleźć swoją drogę i czerpać z tych wszystkich nurtów i wizji to co ułatwi Ci życie, a nie utrudni. Bycie mamą samo w sobie jest trudne. Ale to też dla mnie najpiękniejsza droga jaką w życiu mogę iść. Pełna wyzwań, pełna frustracji, ale pełna też miłości i dziecięcego śmiechu. A co dla mnie najbardziej magiczne, to droga, którą idąc na nowo odkrywam świat i samą siebie.
Czy Tobie w macierzyństwie także doskwiera albo doskwierała samotność? Miewasz tak jak ja romantyczne wizje rodzicielstwa? Daj znać w komentarzu na dole.