Jestem mamą, której brakuje jednego dziecka. Jakkolwiek strasznie to nie brzmi codziennie, CODZIENNIE przynajmniej raz o nim myślę. Minęły już albo dopiero cztery lata, a moje myśli wciąż krążą wokół tego jaki by był, co by lubił i co by było gdyby. Czy to znaczy, że jestem nieszczęśliwa?
Co Cię nie zabije…
Paradoksalnie to te najtrudniejsze przeżycia dodają nam odwagi. To słynne powiedzenie co Cię nie zabije to Cię wzmocni jest bardzo prawdziwe. Tak właśnie jest, że kiedy sięgniemy dna możemy odbić się dużo mocniej. A odejście kogoś bliskiego, choroba, ciężkie uzależnienie i każda trudna sytuacja może być właśnie tym dnem.
Gdyby ktoś równe cztery lata temu powiedział mi, że na Smart Nest będę pisać takie teksty, nie będę się bała mówić do kamery i robić nagrania na żywo popukałabym się po głowie. Wtedy, po odejściu naszego aniołka nie myślałam, że będę w stanie zbudować coś co tak bardzo oprze się na mnie i tym co myślę. Byłam przerażona nawet wyjściem z domu. Wydawało mi się, że każdy na ulicy wie przez co przeszłam. Bałam się spotykać z tymi, którzy widzieli mnie w ciąży. Nie chciałam się tłumaczyć co się stało. Mimo wszystko szybko wyszłam do ludzi, a ich reakcje często bardzo bolesne, nauczyły mnie większej empatii i zrozumienia dla innych.
To nie jest tak, że świat jest przeciwko nam
Świat najczęściej jest dokładnie taki jakim my go w danym momencie widzimy. Zakochani patrzą przez różowe okulary i myślą, że wszystko jest idealnie. Dla kogoś kto przeżywa zauroczenie nawet najgorsze wiadomości mogą nie być dewastujące. Właśnie dlatego, że w danym momencie jego podejście do życia jest tak bardzo optymistyczne.
Dotarło do mnie, że nawet najbardziej raniący komentarz nie musi mieć takich intencji. Wiele rzeczy ludzie mówią bezmyślnie, często nawet zakładając, że to co mówią może jakoś pomóc albo podnieść na duchu. Dziś lepiej się komunikuje i lepiej rozumiem ludzkie zachowania. Nabrałam ogromnego dystansu, w stosunku do tego jaka byłam przed traumą.
Są takie przeżycia, o których nawet nie chcemy słyszeć. Na samą myśl mamy ciarki i nie chce nam się wierzyć, że można przez to przejść i być szczęśliwym. Dla mnie taki był martwy poród. Usłyszałam o tym pierwszy raz będąc w ciąży, choć mam wrażenie, że nie do końca to do mnie dotarło. Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że mimo wszystko w sytuacji kiedy dziecko jest już duże i umiera jeszcze w brzuchu, robi się cesarskie cięcie. Jest dokładnie odwrotnie i kiedy sama przez to przeszłam rozumiem, po co i dlaczego tak się postępuje.
Nie bój się pomocy i pracy nad sobą
Jeśli właśnie teraz jesteś w trakcie przeżycia, które wydaje Ci się być absolutnym końcem świata to musisz wiedzieć, że tak czujesz się teraz. Z czasem to minie. Nabierzesz dystansu, Twoja głowa zacznie pracować normalnie, a ty przestaniesz fiksować się na tym co trudne. Musisz jednak sięgnąć po pomoc i nie dać się czarnym myślom. Psycholodzy, psychiatrzy i terapeuci to tacy sami specjaliści jak Ci, którzy leczą grypę, wrzody i inne schorzenia. Chciałabym byśmy żyli w świecie, gdzie człowiek, który cierpi na depresję nie musi się tego wstydzić. Nie ważne czy tę depresję wywołało traumatyczne przeżycie czy nie. To taka sama choroba jak każda inna.
Ja jestem przykładem osoby, która cierpi na tzw. post traumatic stress disorder czyli zespół stresu pourazowego. Mam te same objawy, które mają żołnierze wracający z wojny. Ja jestem żołnierzem, który ledwo przetrwał wojnę, a potem dwa razy w przeciągu trzech lat wrócił na nią jeszcze raz.
Tak dokładnie wygląda przeżywanie ciąży po martwym porodzie. Piszę o tym tak otwarcie, bo chcę pokazać, że to nie są tematy, których należy się wstydzić. Trzeba o nich mówić normalnie, bo to jest część naszego życia i śmierć także jest jego częścią.
Tak blisko…
Nie wiem czy można być bliżej czyjejś śmierci niż byłam ja. Czy mnie to doświadczenie złamało? Na początku nie, ale z czasem bardzo mnie przygniotło. Od 4 lat jestem na takiej emocjonalnej sinusoidzie, ale od prawie roku coraz bliżej RÓWNOWAGI.
Ciężkie, traumatyczne przeżycia dają też coś co trudno jest osiągnąć samemu. Zazwyczaj w takich sytuacjach korzystamy z pomocy specjalistów i zaczynamy czytać i szukać wiedzy. Okazuje się, że są metody na radzenie sobie z rzeczywistością, o których w życiu byśmy nie pomyśleli. Można poznać swój temperament i usposobienie. Zrozumieć dlaczego bliscy działają w pewien określony sposób. Można nawet znaleźć zrozumienie dla osób toksycznych, które utrudniają nasze życie i ustawić z nimi relację tak, by wszyscy lepiej funkcjonowali.
Wszystko co trudne uwrażliwia nas na nasze potrzeby i na potrzeby innych. Ja po tym co mnie spotkało jestem dużo bardziej skupiona na tym co dla mnie ważne. Przede wszystkim nauczyłam się to dostrzegać. Coraz lepiej poznaję swoje priorytety i nie boję się działać.
Wszyscy jesteśmy ludźmi to frazes, ale tak właśnie jest, a Ci bardziej poranieni często mają w sobie więcej mocy niż im się wydaje.
Wpis powstał w ramach kampanii społecznej ***#RÓWNOWAŻĘ*** której autorką jest psycholog Kamila Paszelke, autorka bloga UWAŻNIEJ.pl W ramach profilaktyki higieny umysłu Kamila ogłosiła miesiąc PAŹDZIERNIK – MIESIĄCEM DBANIA O SIEBIE.
Jak mówi sama organizatorka “Chciałabym, aby był to czas odnajdywania wewnętrznej równowagi, stawiania granic oraz szukania sposobów, aby po prostu czuć się lepiej. W ten sposób chciałabym po prostu przypomnieć o tym, jak bardzo ważne jest zadbanie o swoją psychikę i świadome równoważenie tego, czego doświadczamy na co dzień.”
1 komentarz do wpisu “Straciłam kogoś, kto mieszkał pod moim sercem. #równoważę”